/epilog części pierwszej/
Wyszedł z domu wczesnym rankiem. Nie powiedział nic, nie zostawił żadnej informacji, ale wiedziała, że wieczorem uda się na galę dla najlepszych zawodników Primera Division. Wspominał jej o tym przyjęciu, nawet kilkukrotnie. Ale nigdy nie dopytywała o szczegóły, bo choć mieszkała u niego wiele miesięcy to nadal czuła się obco, a doszło do tego skrępowanie, które pojawiło się po ostatnich wydarzeniach, od których jej kontakt z Sergio zminimalizował się samoistnie. Później była rozmowa. Zresztą, wszystko się zmieniło – poszło w niewłaściwym kierunku. W końcu Sergio powiedział to w prost. Oboje to powiedzieli.
Wpatrywała się w sufit zastanawiając się, jak wyglądają takie imprezy. Mimowolnie, przez myśl przemknęło jej pytanie, jak będzie wyglądał Sergio i czy będzie tam z Pilar? Było to oczywiste, ale dla lepszego samopoczucia dopuszczała opcję jego samotnego pójścia. Obróciła się na bok rozważając rozsunięcie zasłon, które nie pozwalały promieniom słońca rozświetlić wnętrza pokoju. Żałowała, że nie porozmawiała z nim wcześniej. Nie sądziła, że wszystko potoczy się w takim kierunku.
Nadal nie miała niczego, oprócz kilkuset euro odłożonych w sakiewce wciśniętej pod skórzaną kurtkę schowaną w walizce. Nie liczyła kilku nowych ubrań, biżuterii, czy telefonu, który leżał na szafce nocnej, bo było to minimum, które nie stanowiło większej wartości.
Czuła się, jakby powolnym krokiem wracała do punktu wyjścia. Była sama, dosłownie i w przenośni, i w każdym innym względzie. To co niedawno miało miejsce było zakończeniem etapu – krótkiego, ale miłego – który pozwolił przeżyć jej wiele wspaniałych chwil. Podjęli decyzję. On pierwszy, a ona chwilę później, musiała coś powiedzieć, bo tego wymagała sytuacja.
Zeszła na parter. Włączyła telewizor, by obejrzeć transmisję z przyjęcia na którym miał pojawić się Sergio, jak i cała elita wśród piłkarzy hiszpańskiej ligi. Siedząc na sofie podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i przyglądała się uśmiechniętym twarzom pojawiającym się na czerwonym dywanie przy ściankach z logo sponsorów całej imprezy. Wszyscy zdawali się być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, bo mieli pieniądze, karierę, ukochane partnerki i dzieci. To ciągle nie był jej świat. Sięgnęła po butelkę alkoholu stojącą na stoliku przed nią. Wiedziała, że tylko to pomoże jej się znieczulić, choć na krótki czas.
Najpierw Gareth, w towarzystwie siostry – jak zawsze radośni. Zinedine Zidane z żoną Véronique – klasa sama w sobie. Chwilę później kamery skierowały się na Sergio i Pilar. Uśmiechał się do kamery trzymając ją za rękę. Oboje wyglądali na szczęśliwych.
Stanęła przed lutrem i przyglądając się swojej osobie. Jej włosy sięgały łopatek i miały jaśniejszy odcień, nie była to już czerń, a jeden z tych modnych brązów z jaśniejszymi refleksami. Jej waga wróciła do normy, a ciało odzyskało jędrność i kolor, nie była już blada, jak trup. Zmieniła się. Zarzuciła kurtkę na odsłonięte ramiona, wsunęła portfel w boczną kieszeń, założyła ciężkie czarne buty i chwyciła wypchany turystyczny plecak stojący na podłodze obok drzwi. Podjęła decyzję.
Była wdzięczna Sergio za wszystko. Pomógł jej wiele razy, pozwolił stanąć na nogi i ocalił przed całkowitym stoczeniem się na dno. Pozwolił, by stopniowo dochodziła do siebie. Odzyskała siłę, pewność siebie i coś, czym powinna się kierować w życiu – rozum i serce. Wszystko, dzięki niemu.
Dziękowała też Garethowi. W pewnym okresie czasu to on zdawał się być prawdziwszym przyjacielem i człowiekiem z sercem. Był ratunkiem, ale zawsze on był tym drugim, tym który dla niej był przyjacielem, a może i kimś więcej, ale nie chciała go krzywdzić. Nie chciała ranić. Czuła, że nie ma mu nic do zaoferowania. Po prostu, stwierdziła, że na niego nie zasługuje. Chciała uciec, by nie ranić go pożegnaniami.
Dziękowała też Garethowi. W pewnym okresie czasu to on zdawał się być prawdziwszym przyjacielem i człowiekiem z sercem. Był ratunkiem, ale zawsze on był tym drugim, tym który dla niej był przyjacielem, a może i kimś więcej, ale nie chciała go krzywdzić. Nie chciała ranić. Czuła, że nie ma mu nic do zaoferowania. Po prostu, stwierdziła, że na niego nie zasługuje. Chciała uciec, by nie ranić go pożegnaniami.
Nie miała odwagi powiedzieć żadnemu z nich o tym prosto w oczy, choć coś podpowiadało jej, że powinna tak uczynić. Nie czuła się na siłach. Bała się tego, co mogła powiedzieć, a mogła zdecydowanie za wiele. A nawet chciała, jednak wiedziała, że obecnie byłoby to wszystko nie na miejscu. W tej chwili życzyła każdemu z nich szczęścia. Raz jeszcze spojrzała w swoje odbicie w lustrze.
Za ramę wcisnęła kartkę:
Dziękuję za wszystko!
A.
Opuściła osiedle La Finica, które przez ponad rok było jej domem. Ostatni raz uśmiechnęła się do ochroniarza pilnującego wjazdu i ruszyła przed siebie, by przed świtem dotrzeć do centrum, a później wyruszyć w podróż, która nie wiedziała, gdzie miała się zakończyć. Wiedziała tylko, że nim opuści Madryt musi odwiedzić pewną młodą dziewczynę, która była słońcem na pochmurnym niebie, gdy jeszcze zamieszkiwała kamienicę bohemy artystycznej. Obiecała Rosie, że jeszcze się spotkają.
Weszła na ulicę, by przejść na stronę, gdzie znajdował się przystanek autobusowy. Nie sądziła, że los miał inny plan na to, co wydarzy się w najbliższym czasie. Nie zdążyła się odwrócić, gdy usłyszała klakson auta osobowego i pisk opon. Poczuła mocne uderzenie, a po tym były tylko urywki wszystkiego, co działo się dookoła. Krzyki, wycie syren, trąbienie, rozbłyski świateł i jakieś niezrozumiałe dialogi. Czy to był jej koniec?
Nie mogę się już doczekać drugiej części!
OdpowiedzUsuńUwielbiam!!!!
OdpowiedzUsuń