niedziela, 1 kwietnia 2018

– 12 –

Minęli się rano w przejściu do kuchni nie zamieniając ze sobą ani słowa. Dla niej wszystko zostało już powiedziane i wyjaśnione. Nie było powodu, by powracać do tematu. Życzyła mu miłego dnia i wyszła z domu wybierając się do Garetha. Niby nie było o czym mówić, ale chciała komuś opowiedzieć, co zaszło i co postanowiła. Czuła, że jeśli nie pozbędzie się tego, co tworzyło taki bałagan w jej sercu i głowie to za chwilę eksploduje. Nacisnęła przycisk dzwonka, zanim uczyniła to drugi raz Bale otworzył jej furtkę stojąc przed wejściem do jego willi. Powoli podeszła do niego, bez słowa przytuliła się i właśnie w tej chwili rozkleiła się całkowicie. 
– Sądzę, że ktoś ma mi coś do powiedzenia – stwierdził spokojnie i obejmując Amber ramieniem wprowadził ją do domu.
Skierowali się do salonu. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, a gdy Polka zebrała się w sobie, choć częściowo podniosła głowę z torsu Bale'a i popatrzyła na niego smutnymi oczyma.
– Wszystko się wyjaśniło.
Nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Nie miał pojęcia, co właściwie się wydarzyło i co się wyjaśniło, choć domyślał się, że sprawa dotyczyła Sergio. Nie sposób było podejrzewać, że sprawa mogła dotyczyć kogoś innego niż jego kolegi z drużyny, miał on dar wkręcania się w dziwne sytuacje. Taki typ, który przyciąga plotki.
– Powinnam Ci podziękować za informację o ciąży Pilar, bo nie wiem, jakbym to zniosła słysząc to po raz pierwszy od niej. Dzięki tobie zniosłam to łatwiej, tak sądzę. A wasza nieobecność dała mi czas na przemyślenia i zapewniła potrzebny dystans. Rozmawiałam też z Sergio i to definitywny koniec, choć nawet nie było początku – mówiła niemalże jednym tchem, słowo za słowem, jakby chciała się jak najszybciej pozbyć tego, co było. Chciała usunąć to z myśli, a z drugiej strony chciała pozostawić sobie miłe wspomnienia. Wiedziała, że to błędne koło.
Gareth przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem. Dostrzegał to, że wyglądała, jakby miała się za chwilę rozpaść na miliony małych kawałków. Przytulił ją mocno.
– Raz jeszcze i spokojnie, bo choć zdaje mi się, że wszystko rozumiem, to gubię się w tej historii. 
– Dobrze, raz jeszcze, a później już ani słowa.
Opowiedziała o wszystkim, od momentu, gdy wyszła z jego domu, po nocy z nim spędzonej. Mówiła o wieczorze filmowym, o Rosie i chwilach namiętności, gdy zniknęła z Ramosem. Opowiedziała o wizycie Pilar i o krótkiej pogawędce, a na koniec wspomniała o nocnej rozmowie z Sergio. Przedstawiła sytuację jasno. Wszystko mówiło, że to koniec, nawet oni sami. Nic nie zapowiadało, by mogło stać się inaczej. Koniec historii bez happy endu.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł, bym dalej z nim mieszkała. Rozważam zmianę miejsca pobytu – podsumowała, splatając swoje palce z palcami Garetha. – Nie będę czuła się komfortowo. Przypuszczam, że Pilar wkrótce zawita w progu jego domu i zostanie na dłużej, więc po co tam ja? Nie zamierzam być piątym kołem u wozu.
– Daj sobie kilka dni, może tydzień. Coś wymyślimy.
Popatrzyła na niego w milczeniu, a zamiast słownej odpowiedzi złożyła pocałunek na ustach Bale'a, a dopiero po chwili zabrała głos ponownie.
– Czy uważasz, że czekanie coś zmieni? Nie sądzę, by cokolwiek miało się tutaj wydarzyć. Muszę wynająć jakiś pokój, spakować swoje rzeczy i zniknąć z życia Ramosa, tylko tyle i aż tyle. To naprawdę dobry plan, który muszę zrealizować. Muszę zacząć żyć na własną rękę. – Westchnęła ciężko i popatrzyła na swoją dłoń splecioną z dłonią Garetha.
– Zaproponowałbym Ci pobyt u mnie...
–... ale jesteś świadomy, że się nie zgodzę – dokończyła wypowiedź Bale'a.
Nie chciała już bawić się w pomieszkiwanie u kogoś, a później wyplątywać się z dziwnych sytuacji, które wiązały się z tym, w ten czy inny sposób. Oczywiście Gareth był już wolnym facetem, choć miał dwójkę dzieci, a jeszcze do niedawna miał również narzeczoną, ale mimo wszystko, jeśli cokolwiek miało z tego wyjść wolała podchodzić do tego na chłodno, z odpowiednim dystansem, który miało zapewnić mieszkanie z dala od tego całego świata bogactwa i piłkarzy.

* * *

Leżała oparta o tors Garetha wsłuchując się w jego miarowy oddech. Spał spokojnie, a ona nie mogła zmrużyć oka, nawet na sekundę. Zastanawiała się o czym śni. Myślała o swojej przyszłości, która teraz stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Rozważała dziesiątki opcji. Kolejny raz nie wracała na noc do domu, do miejsca, które domem przez wiele dni nazywała i chciała, by tak pozostało. Kolejny raz coś poszło nie tak, i choć przyzwyczaiła się do tego, to jednak znów zabolało. Opuszkami palców rysowała okręgi i wędrowała po ciele Bale'a. Chciała usnąć, ale niestety zbawienny sen nie nadchodził. Musnęła ustami jego policzek i delikatnie przesunęła się do krawędzi łóżka, by wstać. Nie chciała go obudzić, a szukała sposobu, by śnić razem z nim.

Stanęła przy oknie obserwując delikatnie oświetlony ogród. Dużo by oddała, by spokój jaki panował na zewnątrz, mógł zapanować w jej sercu i głowie. Wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzew. Gra świateł i cieni tworzyła spektakl, który czuła, że w tej chwili tylko ona jedyna rozumie. W mroku nocy i delikatnym blasku świateł było coś pięknego. W zamyśleniu nie zwróciła uwagi, że Gareth się obudził. Stanął za nią i objął w pasie. Przez chwilę można było wyczuć jej spięcie, ale szybko się rozluźniła.
– Miałem nadzieję, że uda ci się usnąć.
– Sama na to liczyłam, a jednak nic z tego.
Odwróciła się od okna. Stojąc nadal w jego objęciach, lecz teraz już przodem do niego nie mogła powstrzymać uśmiechu, który samoistnie pojawił się na jej ustach. Patrzyli sobie w oczy, nie burząc panującej ciszy żadnymi słowami.

Wiedziała, że jeśli teraz go pocałuje to nie będzie umiała tego zakończyć na tak prostej czułości, ale zrobiła to. Oboje zdawali sobie sprawę ze swoich pragnień. Oboje byli dorośli. Odwzajemnił pocałunek, pociągając ją za sobą w stronę łóżka. Zanim znaleźli się pośród miękkiej pościeli nie mieli na sobie już nic. Nie mieli też nic do stracenia. Gra świateł i cieni stała się preludium do gry dwóch ciał. Gęsia skóra, splecione dłonie, ciche jęknięcia i namiętne pocałunki. Tak niewiele, a za razem tak dużo – wystarczyło, bo oboje usnęli wtuleni w swoje nagie ciała.

* * *

– Chciałbym zatrzymać cię na dłużej. Chciałbym, by to mogło trwać wiecznie. Chciałbym, by nie okazało się to tylko pięknym snem. Nie chcę, by czar prysnął.
– To nigdy nie był sen. To nie była też żadna magia.
Nachylając się nad nim pocałowała go, a dłonią delikatnie pogładziła po policzku. Uśmiechnęła się nieznacznie prostując się i powoli oddalając od łóżka, gdzie leżał. Chwilę później wyszła z sypialni cicho zamykając za sobą drzwi.

* * *

Wróciła do willi Ramosa. Wróciła do miejsca zwanego "domem". Przemknęła przez korytarz wprost do swojego pokoju, zamykając drzwi sekundę po tym, jak otworzyły się inne, prowadzące do pokoju Sergio. Oparła się o chłodną ścianę próbując zatrzymać wirujące myśli w głowie. Zacisnęła dłonie w pięści mówiąc sobie, że da radę. Musiała się pozbierać. Musiała zakończyć to, co nie miała prawa istnieć. Musiała zostawić to, co nigdy nie było dla niej.


2 komentarze:

  1. W końcu wróciłaś! Warto było czekać. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że między Amber, a Garethem do czegoś dojdzie. Interesujące jak to się dalej potoczy...
    Czekam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuniu. Jaki ten rozdział jest piękny! :o I ten Twój styl... Och! Nie mogę się doczekać kolejnej części. :D

    OdpowiedzUsuń