niedziela, 9 lipca 2017

– 6 –

Spędzała czas w ogrodzie ciesząc się ze słonecznego dnia. Tutaj nie przeszkadzała jej samotność, a nawet była wskazana. Spacerując między krzewami i drzewami mogła w spokoju przemyśleć różne kwestie. Nie spodziewała się towarzystwa, a czując, że ktoś delikatnie uderza ją palcami między żebra, podskoczyła i wydała z siebie niezidentyfikowany dźwięk przypominający pisk. Odwróciła się ze wściekłością w oczach, ale na ustach miała uśmiech, który stał się bardziej promienny, gdy zobaczyła, kto w ten sposób powiadamia o swoim przybyciu. Poprawiał jej humor swoją obecnością. Był zastępstwem dla wiecznie nieobecnego Ramosa. Przytuliła go.
– Co tutaj robisz? – spytał, gdy stanęła kilka kroków dalej schylając się po rękawice i sekator.
– Chyba ja powinnam zadać tobie to pytanie – pokręciła głową, nie będąc pewną co sprowadziło go w te zakątki ogrodu. Wskazała na alejki wysypane kamieniami prowadzące między rabatami pełnymi kwiatów, aż do polanki pełnej krzewów róż. 
– Ty i kwiaty?
– Ładnie wyglądają w domu, w szklanych wazonach. Zastępują mi Sergio. 
– A właśnie, w tej sprawie tutaj jestem. Znaczy się nie w sprawie kwiatów w wazonach, a Ramosa. Znaczy się w waszej sprawie.
– Motasz się w tym co mówisz. Przejdź do rzeczy.
– Mam dwa wolne bilety na Noc Kabaretową w jednym z klubów, a później zarezerwowałem stolik w restauracji, co by zorganizować jakoś czas wolny, zanim przyjdzie czas wyjazdów.
– Powinieneś porozmawiać o tym z Sergio, nie ze mną.
– Ale ty idziesz?
Czuła, że nie ma wyjścia. Próba odmowy skończyłaby się przynajmniej godzinnym wykładem ze strony Garetha, a na to nie była gotowa. Potwierdziła swoją chęć pójścia. Właściwie było to niezłą perspektywą – kilka godzin w towarzystwie osób, które naprawdę lubiła. Na pewno, obecność Bale'a była miłą zapowiedzią, co do Sergio nie bardzo wiedziała, czy wyjście z nim jest dobrą opcją. Ostatnio nie był najlepszym towarzyszem rozmów.

Pożegnała się z Garethem odsyłając go do domu, gdzie może już pojawił się Ramos, a sama wróciła do przycinania kwiatów i komponowania ich w bukiety, by udekorowały pokoje. Zaczynała lubić prace na świeżym powietrzu, a także dekorowanie domu. Robiła to w każdej wolnej chwili, a czasem wybierała to zamiast pójścia do pracy.

Kosmyk włosów założyła za ucho. Odwykła od dłuższych włosów, ale obiecała sobie, że nie będzie ich skracać. Zamarzyła, by coś zmienić w sobie, w swoim wizerunku. Podjęła tą decyzję dla samej siebie, choć pierwotnie sądziła, że czyni to dla Sergio. Zresztą, on ostatnio nie zauważał niczego. Nie widział, że Amber przestała farbować włosy, wyjęła większość kolczyków, co raz rzadziej chodziła do pracy, a co raz więcej spędzała czasu w ogrodzie, albo w sąsiedztwie, gdzie bawiła się z dziećmi Garetha. Nie widział nic.

* * *

Zastanawiała się, co powinna na siebie założyć. Nie miała pojęcia, jak właściwie powinna ubrać się na taką okazję. Szukała czegoś, co będzie luźne, ale na tyle eleganckie, by później wejść do restauracji i nie zaniżać poziomu elegancji i klasy panów, którym miała towarzyszyć. Wyciągnęła dżinsową kurtkę, czarną sukienkę do kolana i baleriny z ćwiekami. Był to zestaw, który zdawał się pasować, choć nadal w niewielkim stopniu był odejściem od codziennego stroju i kolorystyki ubioru Amber. Mimo wszystko był to kolejny krok ku zmianom.

Gotowa do wyjścia dziewczyna opuściła swój pokój i zanim zeszła na parter, skierowała się do pokoju Sergio. Zapukała kilkukrotnie, a słysząc zaproszenie otworzyła drzwi. 
– Gotowy? – spytała odnajdując spojrzeniem jego osobę.
Stał przy łóżku i zakładał jasną koszulę, która miała być idealnym uzupełnieniem do ciemniejszych dżinsów. Zapiął guziki i podwinął rękawy.
– Uznajmy – odpowiedział puszczając jej oczko. Skierował się w stronę drzwi, a Amber wycofała się szybko. 
Podchodząc do niej zasugerował, by złapała go pod rękę. Uśmiechnął się widząc jej wątpliwości, co do właściwego zachowania. Przeszli do garażu, gdzie otworzył jej drzwi samochodu i pomógł wsiąść, a sam chwilę później zajął miejsce za kierownicą. 

Audi zaparkował na strzeżonym parkingu w pobliżu klubu, gdzie mieli udać się na występy kabaretów. Machnął ręką widząc nadchodzącego Garetha, który jeszcze niedawno stał kilkanaście metrów dalej i czekał na nich, obok swojego sportowego auta. Amber nieco zaskoczona z braku obecności żony Bale spuściła wzrok.
– Bez żony? – pytanie, które błądziło jej w myślach, wypowiedział Sergio witając się serdecznie z kumplem, zdziwiony nieobecnością jego partnerki.
– Głupie pytanie. Mówiłem, że musiała pojechać do siostry, ale przecież kto by słuchał moich opowieści – pokręcił głową ściskając przyjaciela. – Przywitasz się? – roześmiany zwrócił się do Amber.
Przytulił ją, a ona czuła na sobie wzrok Sergio. 
– Miło cię widzieć – wyszeptała i odsunęła się o krok.

* * *

Ich miejsca znajdowały się w zarezerwowanej specjalnie loży vipowskiej, co w tym przypadku było stolikiem i sofami znajdującym się w wydzielonej, zdecydowanie bardziej intymnej przestrzeni niż pozostała część sali.

Jako pierwsza wsunęła się na sofę bliżej ściany, a obok niej usiadł Ramos. Bale zajął miejsce na fotelu, jakby stwierdził, że dla niego to wystarczające, a dwójkę znajomych chciał pozostawić blisko siebie, bez jego zbędnej obecności. Sięgnął po kartę i przywołał kelnerkę nie pytając, czy wszyscy zdecydowali, co chcą. 

Dziesięć minut później mieli przed sobą zamówione napoje, a ich spojrzenie utkwione były w osobach na scenie, co chwila któreś z nich wybuchało śmiechem. Sergio objął Amber ramieniem przysuwając się do niej bliżej. Był odprężony i rozbawiony – tego było mu potrzeba.

Oderwała spojrzenie od sceny i zatrzymała je na Ramosie, który właśnie śmiał się z jakiegoś żartu, który umknął jej uwadze. Przy nim czuła się dobrze. Była pewna, że jest bezpieczna, ale odczuwała też coś czego nie potrafiła sprecyzować. Sergio był jedynym mężczyzną, który nie krytykował jej za wygląd, czy zachowanie, ale pozwalał, by samodzielnie dojrzewała do pewnych decyzji i je podejmowała. Widziała, że się zmieniła w ciągu całego czasu, jaki przebywała w pobliżu Ramosa. Wmawiała sobie, że to naturalne, ale skłamałaby, gdyby nie przeszło jej przez myśl, że robi to dla niego. Ale byli tylko znajomymi. Tak miało pozostać.

* * *

W dobrych humorach opuścili klub, by udać się na dalszą część zaplanowanego wieczoru. Restauracja, gdzie mieli zarezerwowane miejsca usytuowana była 20 minut pieszo od miejsca w którym się znajdowali. Kumple popatrzyli na siebie i zamiast skierować się na parking, gdzie zostawili auta ruszyli w przeciwnym kierunku.
– Ej, co jest? – Amber popatrzyła na panów kroczących naprzód. – Czy my nie powinniśmy...? – wskazała za siebie, w stronę z której przyszli.
– Nie, nie powinniśmy – odpowiedział Sergio i cofnął się, by stanąć obok Amber. Objął ją w pasie i delikatnie pchnął w przód. Wzięła głęboki oddech i także objęła Ramosa zaczepiając dłoń o tylną kieszeń jego spodni. Gareth pokiwał głową i z zadowoloną miną ruszył równo z nimi. Mogło to wyglądać trochę, jakby sam to zaaranżował.

Rozmawiali o wszystkim, jakby znali się od najmłodszych lat. Śmiali się, krytykowali, a chwilę później opowiadali o jakiś bzdurach. Dobrze bawili się w swoim towarzystwie i nie zwracali uwagi na upływający czas. Jednak każdego, prędzej czy później, dopada zmęczenie. Amber odstawiła kieliszek na stół i oparła głowę o ramię Sergio siedzącego obok niej. 
– Mnie już chyba wystarczy – jęknęła i otuliła się kurtką.
Ramos przyciągnął ją bliżej siebie i objął przytrzymując jej kurtkę. Wpatrywał się w nią przez chwilę, jak spokojnie oddycha. 
– Czy między wami coś jest? – wypalił Gareth, jakby tylko czekał na właściwy moment na zadanie takiego pytania. 
Ramos w milczeniu patrzył na przyjaciela, jakby szukał w głowie właściwych słów. 
– Nie wiem – padło w odpowiedzi. 
Bale popukał się w czoło.
– Nie chcesz wiedzieć – burknął.
– Nie chcę, bo Pilar jest w ciąży.
Gareth wypluł zawartość ust na pusty talerz stojący przed nim na stole.
– Że jak? I nie pytam tu o to, jak zachodzi się w ciążę. Kurwa, ale z tego co wiem to nie jesteście już razem dość długo, więc...?
– Chwila słabości podczas jednego z ostatnich spotkań. Poza tym, czuję, że Pilar zmieniła się. Chce do mnie wrócić.
– A ty do niej?
Nie padła żadna odpowiedź. 

To była rozmowa, która zakończyła spotkanie. Sergio odprowadził Garetha wzrokiem, a sam wyciągnął telefon, by zadzwonić po taksówkę. Nie czekał długo. Przed wyjściem z restauracji zatrzymał się samochód, będący transportem do domu. Ramos wziął Amber na ręce, wsadził ją do auta, a później sam usiadł obok niej.

* * *

Otwierając drzwi domu trzymał Amber blisko siebie, rozbudziła się delikatnie, ale nie kontaktowała na tyle, by być pomocną. Wprowadził ją do pokoju. Opadła na sofę, jak szmaciana lalka, uśmiechnęła się delikatnie patrząc na niego spod półprzymkniętych oczu.
– Chodź, czas na sen – powiedział spokojnie i wziął ją na ręce. Nie chciał by spała w salonie.
– Nie chcę spać sama – wymruczała, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co mówiła. Słowa pijanego – myśli trzeźwego. Nie lubiła pić w nadmiarze, bo znała siebie. Alkohol rozplątywał jej język.
– Ciii... – pokręcił głową, by nic więcej nie mówiła.

Wszedł po schodach niosąc ją na rękach. Położył ją na łóżku w jej pokoju. Zdjął z niej kurtkę i rzucił na fotel. Usiadł na brzegu łóżka przyglądając się śpiącej dziewczynie. Poczuł, że delikatnie łapie go za rękę. Wstrzymał oddech.
– Nie chcę być sama – wyszeptała.
Pocałował ją w czoło, położył się obok i usnął trzymając ją za rękę.

3 komentarze:

  1. Sergio to idiota. No sorry, ale taka prawda. Coś ewidentnie dzieje się między nim a Amber, ale on robi dziecko Pilar i jeszcze wierzy w to, że się zmieniła.. Naiwny! Mam nadzieję, że Gareth weźmie sprawy w swoje ręce i im pomoże. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jak co, ale Gareth to jest moja ulubiona postać w tym opowiadaniu. Może to temu, że pamiętam mniej więcej poprzednią wersję... Albo po porostu lubię Bale'a.
    Sergio to ma chwile słabości w nieodpowiednich momentach...
    Czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to leciało? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Słyszałeś Sergio? Najwyraźniej nie...
    Gareth, niech moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń