niedziela, 27 sierpnia 2017

– 9 –

Wpatrywała się w kubek pełen kawy i leżące obok ciastka zbożowo-orzechowe. Wiedziała, że śniadanie było najważniejszym posiłkiem dnia, ale czuła, że nic nie przejdzie przez jej gardło. Z ledwością oddychała przypominając sobie, co miało miejsce wieczorem, a co dopiero mowa o jedzeniu i normalnym funkcjonowaniu. Nie umiała dojść do siebie, choć powinna emanować pozytywną energią, bo w końcu marzyła o tym. Zbyt wiele się wydarzyło w zbyt krótkim czasie.

Sięgnęła dłonią po kartkę leżącą na stole. "Jestem na treningu. Wrócę po południu. Sergio." Napisał notkę, jak dawniej. Tak, jak na początku, gdy wprowadziła się do niego. Jeszcze przez chwilę siedziała wpatrując się w kubek, po czym zerwała się i zostawiając wszystko na stole, jak stało pobiegła do swojego pokoju.

* * *

Stała przy wyjeździe z La Finica spacerując pomiędzy słupkami wydzielającymi pas zieleni, a krawężnikiem. Ucieszyła się na widok podjeżdżającej taksówki. Wsiadła na tylne siedzenie podając kierowcy kartkę z nazwą ulicy znajdującej się dwie przecznice od Artis, tego domu bohemy artystycznej, gdzie prawdopodobnie nadal mieszkała Rosa.

Zapłaciła za kurs i wysiadła poprawiając przydługie włosy opadające na oczy. Miała nadzieję, że zastanie ją, a ta zechce się z nią zobaczyć. Ruszyła powolnym krokiem rozglądając się po okolicy w której dawno nie była. Przystanęła na chwilę, by zajrzeć do portfela gdzie wcisnęła część swoich oszczędności. Odliczyła tyle, by wystarczyło na dzień rozrywki.

W końcu dotarła do celu. Zapukała w niedawno odmalowane drzwi i czekała, czy ktoś otworzy. Nie spodziewała się powitań, ani entuzjastycznych okrzyków. Nawet oczekiwała gorzkich słów, że jest niemile widzianym gościem. Ale nie zwątpiła nawet na sekundę. Widząc twarz małej Rosy w progu już wiedziała, że było warto.
Kucnęła i przytuliła dziesięciolatkę do siebie. Tęskniła za nią, za wszystkimi kradzieżami kosmetyków, okruszkami ciastek w łóżku i resztkami czekolady na stoliku. Nie sądziła, że kiedyś przywiąże się tak do jakiejś małej istoty. 
– Obiecałam – wyszeptała uśmiechając się.
– Wiedziałam, że nie jesteś taka, jak Sara – Rosa pocałowała Amber w policzek i złapała ją za rękę.
– Chciałam zrobić ci niespodziankę. Jak sądzisz, czy mogę porwać cię na cały dzień?
W drzwiach, za Rosą, stanęła jej tymczasowa opiekunka. Przyglądała się uważnie Amber.
– Mogę pójść z Amber? – dziewczynka odwróciła się i popatrzyła prosząco na kobietę, która zastępowała jej matkę.
– Zadbam o nią, a wieczorem przyprowadzę tutaj z powrotem.
– Tylko nie namieszaj jej w głowie – warknęła kobieta i machnęła ręką. – Idźcie już!
Dziewczyny złapały się za ręce i pobiegły w stronę przystanku autobusowego, skąd miały pojechać na małą wycieczkę.

Rosa nie puszczała ręki Amber nawet na chwilę. Nie mogła nacieszyć się jej obecnością.
– Przez chwilę bałam się, że zapomniałaś o mnie, jak Sara. Ale w głębi miałam przeczucie, że nie mogłabyś mnie zostawić, bo ty jesteś inna. Jesteś jak moja mama, druga mama – dziewczynka przytuliła się do Polki. Oczy Amber zaszkliły się, gdy dotarło do niej co powiedziała Rosario. Nie miała pojęcia, jak to zrobi, ale postara się, by słowa stały się prawdą. 

Szły chodnikiem oddalając się od lodziarni znajdującej się w pobliżu stadionu, który był jednym z punktów planu zwiedzania. Potrójne gałki lodów w szerokich wafelkach wyglądały i smakowały wyśmienicie. Delektowały się nimi zajmując miejsce na wolnej ławce. Miały chwilę dla siebie nim ruszą dalej.
– Kojarzysz, jak chłopcy kopią piłkę i wbijają ją w linie narysowane na murku, a później krzyczą, że padł gol? – spytała z ciekawości obrazując, jak tylko umiała temat do którego zmierzała
– Pewnie. Codziennie u nas grają i przybierają inne nazwiska, jak zawodnicy ze znanej drużyny.
– Chciałabyś zobaczyć, jak duzi chłopcy grają, ale na prawdziwym boisku, gdzie rośnie zielona trawa i dookoła może być wiele osób, które kibicują?
– A mogłabym? 

* * *

Część osób już kojarzyła Amber. Nikt nie robił jej problemów z wejściem na stadion, a jeśli ktoś miał wątpliwości to prosiła, by poinformował Sergio, albo Garetha o jej przybyciu, a wtedy bez problemu mogła pojawić się na treningu. Tym razem, nie musiała przeszkadzać chłopakom. Już po chwili minęła bramkę wejściową i trzymając Rosę za rękę szły korytarzem, który miał jej zaprowadzić na trybuny, sektor w pobliżu murawy boiska.
– Sądzę, że ci się spodoba.
– A poznam tego pana, który cię ode mnie zabrał?
– On mnie nie zabrał, sama odeszłam. Ale skąd wiesz, że on tu może być?
– Chłopaki mi powiedzieli. Bo to piłkarz, prawda? Jesteś z nim szczęśliwa?
Amber nie wiedziała co odpowiedzieć. Pokiwała głową.

Szły szerokim przejściem, by stanąć, jak najbliżej miejsca, gdzie gromadzili się zawodnicy w przerwie treningowej. Amber chciała, by Rosa mogła zobaczyć, jak najwięcej i zapamiętać to, jako jedne z piękniejszych chwil, jakie razem spędziły.

* * *

– Widziałeś kto przyszedł? – Gareth podbiegł do Sergio i klepnął go w ramię. – I nie jest tutaj sama – głową kiwnął wskazując kierunek w którym Ramos powinien spojrzeć.
Sergio zwolnił nieco tempo biegu, po chwili wyrównując je, by nie być przeszkodą dla biegnących z tyłu kolegów. Popatrzył na Polkę kucającą obok małej dziewczynki. Przytulała ją do siebie i pokazywała coś na boisku tłumacząc, jakieś rzeczy. Nie spodziewał się jej tutaj, nie z gościem, ale z drugiej strony cieszył się, że przyszła. Oznaczało to, że ostatnie wydarzenia nie wpłynęły negatywnie na ich znajomość. Przy okazji, miał okazję powiedzieć jej, chwilę wcześniej, o pięciodniowym wylocie do Niemiec, by rozegrać mecz z Bayernem Monachium. Widząc ją w towarzystwie dziewczynki wiedział, że nie zostawi jej samej, gdyby nie chciała lecieć z nim.
Gareth, jako pierwszy, podbiegł do obu pań i zatrzymał się nie zwracając uwagi na resztę ćwiczących chłopaków. 
– Hej! – przeskoczył barierkę i uśmiechnął się witając się z dziewczynami. Amber cmoknął w policzek, a do małej wyciągnął rękę. – Gareth Bale, a jak nazywa się młoda dama?
Rosa popatrzyła na Amber, a gdy ta skinęła głową dając znać, że to dobra osoba i można się jej nie obawiać przedstawiła się.
– Byłaś tu wcześniej? Podoba się? – Gareth zagadnął do Rosy. – Chcesz podejść bliżej?
– Mogę? 
Amber popatrzyła na niego zaskoczona, ale nie protestowała. Wziął Rosę na ręce i pomógł jej przejść za barierki, które chwilę później sam przeskoczył. Chwilę później dołączyła do nich Polka podejmując udaną próbę przeskoczenia ogrodzenia, jak uczynił to Bale.
Gdy znaleźli się za linią boczną boiska treningowego Sergio zwrócił się do jednego z trenerów, wytłumaczył coś i podbiegł do nich.
– Cześć! – kucnął przed Rosą.
– To ten pan! On Cię zabrał – szybko zareagowała odwracając głowę pomiędzy Sergio, a Amber.
– Mówiłam, że nie zabrał – wtrąciła się Amber.
– Dziękuję, że jej pomogłeś – powiedziała Rosa wykorzystując chwilę zamieszania i przytuliła się do Sergio, który kucnął obok niej.
Wszyscy zdawali się zaskoczeni całą sytuacją. 
– Rosa, proszę... – Polka wyciągnęła w jej stronę dłoń, by ta nie męczyła piłkarza. – To jest Sergio Ramos. Mężczyzna z naprawdę dobrym sercem, ale jest teraz w pracy i nie powinnyśmy mu przeszkadzać – dodała Amber.
– Zrzędzisz – wtrącił się Bale. – Chodź Rosa, opowiemy Ci, jak to wygląda naprawdę i pokażemy, jak się gra. Poznasz chłopaków – wyciągnął dłoń, tak samo jak Amber i uśmiechnął się w stronę dziewczynki, która teraz musiała podjąć decyzję z kim pójść.
– Amber, mogę z nim iść?
– Idź, a później zabiorę cię na ciasto i gorącą herbatę.
Gdy Gareth i Rosa oddalili się nieco, Sergio podszedł bliżej Polki, która śledziła wzrokiem dziewczynkę, która dobrze bawiła się w męskim towarzystwie, urzekając nawet trenerów, co było widać po ich uśmiechach.
– Zapomniałem ci o czymś wczoraj powiedzieć – podrapał się po karku, czując się winnym. Amber popatrzyła na niego pytająco. – Chodź, przejdziemy się – poprosił i ruszyli w stronę przejścia do szatni, gdzie nikt nie powinien im przeszkadzać, ani śledzić wzrokiem. 
– Możesz powiedzieć o co chodzi, bo nie wiem, czy powinnam zacząć się martwić?
– Spokojnie – stanął naprzeciw niej. – Jutro wylatujemy na pięć dni do Niemiec, gdzie mamy do rozegrania mecz z Bayernem. Wiem, że mówię o tym późno. Chciałem wiedzieć, czy poleciałabyś ze mną?
Były to odrębne zdania, a dla niej brzmiały jak jedna wielka zbitka słów, które nie są oddzielone żadnymi kropkami, czy przecinkami. Zamrugała kilkukrotnie opierając się o ścianę, jakby potrzebowała podparcia. Skąd się wzięło to pytanie? Dlaczego ona, nie Pilar?
– Rozumiem, że lecisz do Niemiec. Ale po co tam ja? 
– Możemy zabrać ze sobą kogo chcemy.
– I chcesz, żebym leciała? – Pokręciła głową. To nie miało żadnego sensu. – Nie mogę.
Oparł się rękoma o ścianę tak, by Amber znalazła się bez możliwości wyjścia.
– Proszę – szepnął i pocałował ją w usta.

Chciał tego. Nie była już tą samą dziewczyną, co na początku ich znajomości. Nadal była inna, była wyjątkowa, ale stała się mu bardzo bliska. Wiedział, że czuje do niej więcej niż powinien. To, co robił teraz robił wbrew menadżerowi, który próbował reanimować jego związek z Pilar, robił to wbrew kilku opiniom kolegów, wbrew wszystkiemu, co sugerowało, że to nie ma sensu.

Całował ją zachłannie, jakby był to pierwszy i ostatni raz. Nie opierała się. Odwzajemniała pocałunki. Nie broniła się przed tym, pozwoliła by namiętność zawładnęła nią całkowicie. 
– Sergio... – powiedziała cicho. Chciała dodać coś jeszcze, ale nie pozwolił na to. Złapał ją za rękę i wciągnął do jednego z pomieszczeń. Kontynuował to, co zaczęło się na korytarzu.
Każdy jego dotyk był niezwykle przyjemny. Ciepło jego ciała, pewny uścisk męskich dłoni, szorstkość zarostu – wszystko czuła o trzykroć. Jej zmysły wariowały. 
– Wiesz, że nie powinniśmy do tego dopuścić... – powiedziała, gdy zakładał koszulkę i lekko uchylił drzwi, by wyjrzeć, czy nikt nie idzie korytarzem. Umiała spojrzeć prawdzie w oczy i nie bała się powiedzieć tego na głos. 
– Wiele nie powinno się zdarzyć, a wiele powinno wydarzyć się już wcześniej – odpowiedział i wyszedł, jako pierwszy.

1 komentarz:

  1. No o znów nie wiem, co mogę napisać... Jestem ciekawa, czy wyślesz Amber do Monachium i co może się tam ewentualnie stać. Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń