środa, 16 sierpnia 2017

– 8 –

Zjadła śniadanie w towarzystwie Garetha i dopiero po posiłku postanowiła wrócić do domu, gdzie powinna spędzić noc. Na pożegnanie pocałowała go w policzek i z uśmiechem wyszła poza ogrodzenie posiadłości. Stojąc na chodniku wyciągnęła telefon, który chwilę wcześniej wepchnęła do kieszeni, wpatrywała się w wyświetlacz – pięć nieodebranych połączeń, cztery nieodczytane wiadomości. Kliknęła w pierwszą: "Wrócisz na kolację?", drugą: "Daj znać, gdzie jesteś. Nie wiem, czy mam się zacząć martwić, czy jeszcze nie ;)", trzecią: "Gdzie jesteś? Nie dajesz znaku życia. Czy wszystko w porządku? Oddzwoń.", czwartą: "Martwię się". Nie spodziewała się czegoś takiego. Albo się upił, albo źle się czuł, bo inaczej nie była w stanie wytłumaczyć wszystkich tych smsów. Ostatnie kilka dni, a właściwie tygodnie oboje chodzili własnymi ścieżkami niewiele interesowali się swoimi zajęciami, czy miejscami pobytu, a tu coś co całkowicie zaprzeczało temu, co było ostatnio.

Weszła do domu spoglądając na zegarek. Wskazywał kilka minut po godzinie ósmej, więc spodziewała się, że Sergio biega lub ćwiczy na mini siłowni, więc spotka się z nim dopiero przed wyjściem z domu, co ostatnio czynił dość często i z reguł przed południem, choć wcale w tym czasie nie miał treningu w klubie. Przeszła kilka kroków i usłyszała chrząknięcie. Odwróciła spojrzenie w stronę sofy w salonie. 
– Cześć! – przywitała się siląc się na delikatny uśmiech, który mógłby zamaskować jej skrępowanie.
– Wszystko w porządku? – wstał podchodząc do niej i przyglądając się jej uważnie.
– Jasne – speszona nerwowo założyła włosy za ucho.
Właściwie nie miała podstaw, by zachowywać się w ten sposób, a jednak na myśl minionej nocy gotowa była się zarumienić, choć nie podejrzewała, by Sergio był w stanie odgadnąć to, co się wydarzyło.
– Na pewno? Nie mówiłaś, że znikasz na całą noc... 
W głębi zaczynała panikować w związku z tą nagłą zmianą w jego zachowaniu, ale jednocześnie chciała krzyczeć, że to jego wina. Chciała powiedzieć, że wolała nie przeszkadzać jemu i Pilar, że nie chciała być piątym kołem u wozu. Ale nie powiedziała nic z tych rzeczy.
– Byłam u Garetha. Piliśmy, rozmawialiśmy. Czasem potrzebny jest wieczór z przyjacielem – odpowiedziała w najbardziej naturalny sposób, w jaki tylko umiała.
– Chyba powinienem być o niego zazdrosny – uśmiechnął się po raz pierwszy, od momentu, gdy weszła do domu.
– Nie sądzę – odburknęła rozglądając się w poszukiwaniu drogi ucieczki. – Poza tym mam nadzieję, że ty miło spędziłeś dzień.
Czuła, że ta rozmowa nie mogła być już bardziej sztuczna, przynajmniej z jej strony. Było w niej wszystko, czego chciała uniknąć i o czym mówić nie zamierzała, a jednak było inaczej. Bo co z tego, że chciała uciec do swojego pokoju i zamknąć się, gdy akurat on musiał stanąć na jej drodze, jakby czekał na nią w tym salonie. Jakby się martwił. Prychnęła w myślach.
– Mam propozycję – zaczął, choć nie była pewna, czy nie mówił czegoś wcześniej, w chwili, gdy była pogrążona w walce z własnymi myślami.

Tuż po jego słowach poczuła ukłucie, jakby ktoś wbijał jej nóż w brzuch, a w głowie zakręciła się myśl o Pilar i o tym, co powiedział jej Gareth. 

* * *

Włączyła telewizor i usiadła po turecku na łóżku nasłuchując jednym uchem, czy Ramos już pojechał. Miał wyskoczyć do sklepu, na małe zakupy na "przyjacielski wieczór", czy jakoś tak, bo gdy o tym mówił nie słuchała go. Gdy pytał, czy chciała jechać udawała, że bierze prysznic. Nie miała pojęcia skąd przypałętał się ten chłód z jakim traktowała Sergio, ale czuła, że miało to coś wspólnego z rozmową, jaką odbyła z Garethem i tym, co jej powiedział. Uświadomił jej, że Sergio nie jest jej już obojętny, tak jak był na początku. Ale pokazał też, że Ramos potrafi ukrywać pewne rzeczy, które chcąc nie chcąc, mają wpływ na życie, nie tylko jego, ale i innych. Ciężko było to wszystko ukryć, a okazywać tego nie mogła. Utknęła między młotem, a kowadłem.

Słysząc coś o porzuconych dzieciach i sierotach podniosła wzrok na ekran i zainteresowała się tym, co mówili. Na szczęście, mówili po angielsku. Westchnęła ciężko przypominając sobie o Rosie, którą zostawiła w miejscu z którego wyciągnął ją Ramos. Obiecała, że jeszcze się spotkają i zamierzała dotrzymać tej obietnicy. Powiedziała sobie, że w najbliższych dniach pojedzie do niej. Zabierze na spacer i lody. Nie mogła zrobić dla niej tego, co zrobiono dla niej, ale chciała dać małej trochę radości, bo była dla niej jak siostra, i córka, w jednym.

Skończyła rozkładać karty do kolejnego pasjansa, gdy usłyszała auto wjeżdżające na podjazd. Sergio wrócił, ale zignorowała to. Układała karty, jak gdyby nigdy nic. Jego pomysł na wspólne spędzenie czasu wydawał się śmieszny, podyktowany dziwną zazdrością, że spędzała taki czas z Garethem, a z nim nie. Naprawdę czuła, że udział w tym pomyśle okaże się katastrofą. Bo gdy robiło się coś na siłę, to nigdy nic z tego nie wychodziło.

* * *

Usiadła na sofie przyglądając się Ramosowi stojącemu z pilotem w dłoni.
– Wybierze z wypożyczalni online jakieś trzy filmy, które moglibyśmy obejrzeć – rzucił jej pilota, a sam wyszedł do kuchni po przekąski.
Patrzyła na ekran przyglądając się okładką filmowym. Nie miała pojęcia na co się zdecydować. Na horrory nie miała nastroju, komedii romantycznych nie lubiła, a większość komedii ją wkurzała. Pokiwała głową, gdy dostrzegła znajomy tytuł i kliknęła, a chwilę później wybrała jeszcze dwa. Zatwierdziła i czekała na realizację. "Armageddon", "Wulkan" i "Między piekłem, a niebem" – sądziła, że to właściwe tytuły na wieczór filmowy. Nie zastanawiała się, jakie filmy lubi Sergio. W tej chwili zdecydowała za niego. 
– Co wybrałaś? – spytał, gdy wszedł do pokoju z ogromną miską popcornu i talerzem słodkości.
Wskazała na ekran, gdzie wyświetlały się teraz trzy tytułu i oczekiwały na wybranie pierwszego w kolejności do obejrzenia.
– Niezły wybór. A zaczynamy od... "Wulkanu"? 
Pokiwała głową i nacisnęła przycisk play. Sergio usiadł obok i sięgnął po garść prażonej kukurydzy.

Początkowo złe nastawienie do seansu filmowego mijało z każdą minutą trwającego filmu, a już całkowicie zniknęło, gdy rozpoczął się następny. Nie przeszkadzało jej milczenie, ani co jakiś czas rzucany komentarz. Śmiała się, gdy nie mógł trafić popcornem do ust, albo gdy zabierał jej kawałki czekolady, które miały więcej orzechów. Bawiła się dobrze, ale szybko pożałowała wyboru tytułów do obejrzenia, gdy zbliżał się koniec drugiego filmu, czyli "Armageddonu". Zacisnęła usta i wpatrywała się w ekran, z każdą chwilą czując, że rozkleja się co raz bardziej. Nie wytrzymała i rozpłakała się widząc po raz kolejny scenę, przy której zawsze nie mogła powstrzymać łez.
– Spokojnie – powiedział cicho, przyciągnął do siebie i objął ramieniem. 
– Ale ta historia sprawia, że się rozsypuję na milion kawałków – wydukała między szlochami i otarła łzy rękawem bluzy.
Poczuła, jak nieco mocniej przyciska ją do siebie i oboje nadal wpatrywali się w ekran, łapiąc oddech dopiero, gdy pojawiły się napisy końcowe.

Zrobili krótką przerwę na toaletę i uzupełnienie zapasu napoju w kubkach stojących na stoliku, po czym Sergio włączył kolejny, a zarazem ostatni film "Między piekłem, a niebem", opowiadającym o mężczyźnie który rusza w podróż do piekła, aby ocalić duszę żony.
– Uprzedzam, że tutaj na pewno będę płakać – westchnęła i oparła głowę na ramieniu Ramosa.
– Płacz nie jest niczym złym... – uśmiechnął się i podał jej talerz z czekoladą, której trzy kostki wepchnęła sobie do ust.
Zmienił nieco pozycję siedzenia, by Amber było wygodniej i objął ją, gdy zamiast opierać się o jego ramię, wtulała się w jego tors. Gdy cicho łkała i pociągała nosem gładził ją po włosach. Sam kilkukrotnie musiał powstrzymywać łzy napływające do oczu.
– Ile uczuć potrzeba, by pokonać piekło? – odezwała się, po raz kolejny ocierając łzy, choć na ekranie pojawiły się już napisy.
– Wystarczy prawdziwa miłość, na którą składa się wiele uczuć, ale nie wszystkie da się opisać.
Popatrzyła na niego w milczeniu i pokiwała głową. 
– Dlaczego prawdziwa miłość zdarza się tylko w filmach? – westchnęła.
– Ej, dlaczego tak sądzisz? – złapał ją za ręce, bo akurat siedziała zwrócona w jego stronę.
– A tak nie jest?

Pocałował ją. Zaskoczył tym, nie tylko ją, ale i samego siebie. Miała delikatne usta i twarz nadal wilgotną od łez. Odwzajemniła pocałunek – nieśmiale. Wtuliła się w niego i siedziała tak dłuższą chwilę oddychając spokojnie, gdy czuła ciepło jego ciała. 

To było więcej, niż była w stanie znieść.

3 komentarze:

  1. No niesamowite... Ramos wziął sprawy w swoje ręce. Jestem z niego dumna. Może coś z niego będzie ;) Kibicuję jednak chyba bardziej Gareth'owi. Zobaczymy co będzie dalej.
    Życzę weny i czekam na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Ramos.. Ciekawe, jak postanowi to dalej rozegrać. Obawiam się, że może się wycofać - co uszczęśliwi Garetha :D
    Nie mogę się doczekać kontynuacji i tego, co zrobią obaj panowie.
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealny tytuł "Między piekłem, a niebem" PASUJE
    Ich dwóch, jedna ona! I chyba też w tym wszystkim wolę Garetha...
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń