wtorek, 25 lipca 2017

– 7 –

Nie rozmawiała z Sergio o tym, czego nie pamiętała. Być może nie było to wiele czasu z którego zniknęła pamięć, ale od chwili, gdy usnęła w restauracji, aż do porannej pobudki nie było nic poza migawkami wspomnień. Ani razu od wielu dni, żadne z nich nie poruszyło tego tematu. Nie pytała, jak znalazła się w swoim pokoju, ani dlaczego poduszka i pościel pachniała jego perfumami. Wmówiła sobie jakieś logiczne wyjaśnienie i tego się trzymała. Nauczyła się nie robić sobie nadziei. Nigdy i na nic. A już szczególnie w ostatnich latach, miesiącach i dniach swojego życia.

Siedziała przy stole jedząc ostatniego tosta, który leżał na jej talerzu. Popijała wszystko sokiem marchwiowo-malinowym i wpatrywała się w jakieś kolorowe czasopismo leżące przed nią na stole. Nie miała planów na pozostałą część dnia, nie licząc smsowego zaproszenia przesłanego przez Garetha, by wpadła do niego na ciasto i kawę, które ostatnio zakupił w nowo otwartej sklepo-kawiarni w Madrycie.

Włożyła talerz do zmywarki, a ze szklanką w dłoni planowała udać się do swojego pokoju, jednak zatrzymała się w półkroku słysząc dwa głosy przy drzwiach wejściowych, jeden rozpoznała od razu. Wyszła z kuchni i zwolniła kroku idąc w stronę schodów na piętro. Domyślała się i trafiła w dziesiątkę. 

Patrzyła na wysoką, zgrabną kobietę o naprawdę zniewalającej urodzie. To była Pilar, co do tego nie miała wątpliwości. Miała okazję widzieć ją na zdjęciach, które wyszukała w internecie, podczas jednego z tych wieczorów, gdy zżerała ją ciekawość i smutek.
– Dzień dobry – Rubio przywitała się po chwili milczenia.
– Dzień dobry, nie przeszkadzajcie sobie – odpowiedziała Amber, uśmiechnęła się lekko, ale nad wyraz sztucznie i kiwając głową w stronę Sergio poszła na piętro. 
Chwilę wcześniej rozważała, czy przyjąć zaproszenie od Bale'a, ale teraz nie miała wątpliwości. Przebrała się w czarne dżinsy z przetarciami, koszulkę na ramiączka i wygodne trampki. Uczesała włosy, zrobiła makijaż i wsuwając telefon do tylnej kieszeni spodni stwierdziła, że jest gotowa. Popatrzyła przez chwilę na swoje odbicie w lustrze i wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach i zwolniła kroku dopiero przy wyjściu z domu. Nie natknęła się na Ramosa, ani Pilar i dziękowała za to w duchu, choć z drugiej strony gnębiło ją pytanie – gdzie mogli pójść i co robili?

* * *

Nacisnęła na domofon znajdujący się przy wejściu na teren posiadłości Bale'a. Odczekała kilka sekund i nacisnęła ponownie pokazując tym samym swoje zniecierpliwienie. 
– Minuty poczekać nie można? – odezwał się głos w głośniku i zamek w furtce został odblokowany.
Weszła śmiejąc się pod nosem, choć w głębi serca miała ochotę wyć, jak bóbr i wszystko było widać w jej oczach.
– Cześć – przywitała kumpla stojącego w progu domu, w dresowych spodniach i bez koszulki. – Przeszkadzam? – spytała niepewnie przyglądając się jego osobie.
– Akurat ćwiczyłem – wzruszył ramionami. – Wchodź, bo ciasto i kawa nie będzie czekać.
– Ćwiczenia i ciasto?
– Nawet nie wiesz, jak łatwo i fajnie można połączyć pewne rzeczy.
– Nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele o tym wiem – wytknęła język i weszła do jego domu od razu kierując się do jadali, gdzie miała zwyczaj przesiadywać, albo pomagać jego córce odnaleźć ulubione smakołyki schowane w jednej z szafek.
– Nie bądź zdziwiona. Nie ma Emmy, ani moich córek.
Popatrzyła zaskoczona. Rzadko się zdarzało, by dom Garetha był pusty. Stwierdziła, że zapyta o to później.
– W porządku. Powiedz, gdzie to ciasto to ukroję, a ty zaparz kawę.

Postawiła duży talerz z ciastem na stoliku, zaraz obok owoców leżących w półmisku. Rozłożyła małe talerzyki, widelczyki i usiadła na krzesełku obserwując Garetha stojącego przy ekspresie do kawy. Zastanawiała się, dlaczego wszyscy piłkarze muszą tak cholernie dobrze wyglądać? Chwilami łapała się na tym, że myślała, jak wiele śliniących się fanek na widok zawodników. W końcu, była tylko kobietą. Do tego samotną.
– Wiesz, że dzisiaj Sergio przyjechał do domu z Pilar – powiedziała wbijając widelczyk w kawałek ciasta z orzechami i karmelem. – Najgorsze jest to, że nic nie powiedział. Ja rozumiem, że tylko u niego mieszkam, ale wystarczyła krótka wzmianka i tyle. Naprawdę zaoszczędziłabym sobie nerwów, a przy tym Pilar nie musiałby mnie oglądać.
– Ej, ej... Słychać w twoim głosie pełne rozżalenie – zwrócił uwagę stawiając filiżanki z kawą przy talerzach. Usiadł na swoim miejscu i przesunął się z krzesłem bliżej Amber. – Sergio to trudny typ, a do tego ostatnio trochę się pogubił. Przynajmniej tak mi się wydaje. Powrót Pilar do jego życia trochę mnie martwi, ale nie sądzę, by znów miało być to związkiem – stwierdził. Myślał o ciąży Rubio, ale nie planował o tym mówić. Nie była to jego sprawa. – Chyba, że coś mi umknęło.
– Ja czasem sądzę, że mnie całe życie umknęło i nie mogę się w tym wszystkim połapać. Wy, mimo wszystko macie lepiej.
– Sądzisz, że my... znaczy kto? I dlaczego lepiej?
– Piłkarze, ludzie na pewnym poziomie na który niektórzy nigdy się nie wespną. Wiesz, pieniądze, szczęśliwe związki, kariera, idealny wygląd... – zaczęła wymieniać pogłębiając swój podły nastrój.
– Naprawdę wydaje ci się, że nie mamy problemów?
Pokiwała głową i nałożyła sobie kolejny kawałek ciasta.
– A dlaczego nie ma Emmy?
Nie sądziła, że zadając to pytanie nastąpi taka zmiana w nastroju Garetha, ale tym samym zrozumiała, że nie miała prawa mówić o braku problemów u piłkarzy, czy w ogóle innych ludzi. Każdy miał swoje problemy i próbował sobie z nimi poradzić, a ona czasem bez sensu wyolbrzymiała swoje. Skarciła się w myślach, łapiąc Bale'a za dłoń chciała dodać mu otuchy.

Nie wiedziała kiedy zleciało tyle czasu. Spędziła prawie cały dzień z Garethem. Siedziała na miękkim siedzisku na tarasie i obserwowała, jak jej kumpel pływa w basenie. Nie musiała nawet z nim rozmawiać, bo pozytywna energia jaką miał w sobie udzielała się przez samą obecność. Nie chciało jej się wracać do domu, do Sergio, choć było to tylko kilka minut spacerem stąd. Po prostu była świadoma tego, co mogło mieć tam miejsce, co mogłaby zobaczyć, a czego nie chciała. Dopiła trzeciego z kolei drinka, zastanawiając się jak to płynnie przeszło ze spotkania przy kawie na rozmowy przy alkoholu.
– Nie masz już dość? – spytała, gdy podpłynął do krawędzi basenu. – Czterdzieści trzy minuty i żadnej dłuższej przerwy – spojrzała na wyświetlacz telefonu leżącego na skrzyni będącej stołem.
– W ramach wspólnego rozładowywania złości i rozczarowania proponuję byś dołączyła – uśmiechnął się i kiwną głową sugerując, by podeszła bliżej.
– Wybacz, ale nie wszędzie noszę ze sobą kostium kąpielowy.
– I to ma być wymówka?
– W ubraniach nie wejdę.
– Kogo, jak kogo, ale takiej buntowniczki, jak ty nie podejrzewałbym o tak rygorystyczne zasady.
– Słyszysz samego siebie?
– Nie jestem pijany. Wiem, co mówię. Nie mamroczę ze zmęczenia. Dawaj! – Chlapnął wodą w jej stronę.
Wybuchnęła śmiechem. Siedziała za daleko, by woda mogła jej dosięgnąć. Pokręciła głową i westchnęła. Czy naprawdę powinna zgodzić się na takie szaleństwo? Zamyśliła się zastanawiając, jaką bieliznę ma na sobie.
– Idziesz?! – krzyknął odpływając w tył.
Dlaczego miałaby tego nie zrobić? Dawno nie pływała, a to podobno odprężało. Zresztą, czego miałaby się wstydzić w obecności kumpla? Fakt, że niedawno poznanego, ale jednak kumpla. Rozważała wszystkie za i przeciw. Tak, ostatnio za dużo myślała.
– Okej, okej. Idę! – odkrzyknęła.
Wstała z sofy, zdjęła koszulkę, odpięła pasek spodni i siadając z powrotem zdjęła buty i całą dolną część garderoby pozostawiając czerwone figi, które miała na sobie i czarny stanik, który na pewno był z innego kompletu.

Podeszła do brzegu basenu i stopą sprawdziła temperaturę wody. Była przyjemnie ciepła. Usiadła na krawędzi zanurzając nogi. Nie chciała od razu wskakiwać. Bała się, że zapomniała, jak się pływa. Nie robiła tego od lat.

Przyglądał się jej uważnie. Miała ładne ciało i nie rozumiał, dlaczego zawsze chowała je pod luźnymi ubraniami. Rzadko widział ją w koszulce na ramiączka, czy sukience. Miała zgrabne nogi i średniej wielkości jędrne piersi, co podkreślał stanik, który miała na sobie. Nie była nazbyt wychudzona. Delikatna opalenizna podkreślała jej figurę. Naprawdę, była inna niż te wszystkie WAGs, łącznie z jego Emmą.

Podpłynął do niej opierając ręce na jej udach, a na nich wsparł podbródek.
– Czyli dałaś się namówić?
– Obawiałam się, że zmusisz mnie siłą, albo zagadasz na śmierć. Nie jestem tylko pewna, czy pamiętam, jak się pływa.
– Tego się nie zapomina, jak jazdy na rowerze, ale chodź – odpłynął lekko w tył wyciągając ręce ku niej – w razie czego, pomogę ci.
Machnęła ręką, że da sobie radę sama. Zsunęła się z krawędzi basenu zanurzając się całkowicie, wypływając po chwili kilka metrów dalej.
– Nie jest źle. Pamiętam – zaczęła się śmiać podpływając do Bale'a. – Właściwie to cieszę się, że dałam się namówić. – Zanurkowała i wypłynęła tuż przed nim.

Spodobało jej się pływanie, wygłupy z Grethem i ten całkowity luz, jaki ją ogarnął. Zapewne byłoby inaczej, gdyby wzięła w rękę telefon, gdzie wyświetlało się powiadomienie o dwóch nieodczytanych wiadomościach i nieodebranym połączeniu. Ale komórka była poza jej zasięgiem, leżała na stole.
– Wystarczy na dziś – stwierdziła podpływając do drabinki, by wyjść z basenu. – Zrobiłam się głodna – dodała szybko, by nie musieć argumentować bardziej swojej decyzji. – I ty też powinieneś pomyśleć o kolacji, przynajmniej trzy godziny przed snem.
– Dobrze, że mam kogoś kto pilnuje mojej diety – zaśmiał się i wyszedł z basenu zaraz za Amber.
– Potrzebuję ręcznika i suchej bielizny... – westchnęła. – Pożyczysz?
– Ręcznik się znajdzie, gorzej z bielizną – puścił jej oczko.
– Pożycz swoją – szturchnęła go w bok i poszła za nim, omijając taras, swoje ubrania i telefon.
Stała w małym pomieszczeniu z prysznicami, ławkami, szafkami i ręcznikami. Domyśliła się, że było to pomieszczenie skąd szło się na basen, jak i z niego wracało.
– Skorzystaj, a ja podrzucę ci coś suchego – wskazał na prysznic przesłonięty niepełnymi drzwiczkami z mlecznego szkła. Wzięła miękki jasnoniebieski ręcznik, który jej podał. Odprowadziła go wzrokiem do drzwi i dopiero wtedy weszła pod prysznic, pozostawiając bieliznę na ławce.
– Wróciłem – powiedział zatrzymując się na wprost kabiny. – I wiesz, że stoisz tam już ponad piętnaście minut, a miał być szybki prysznic – skwitował.
– A ty już po?
– Raczej.
Sięgnęła ręką po ręcznik i owinęła się nim dokładnie, po czym wyszła zamykając za sobą drzwiczki. Gareth stał opierając się ramieniem o ścianę. Miał na sobie jedynie biały ręcznik owinięty w pasie, a w ręce trzymał ubrania dla niej.
– Mogę? – wyciągnęła rękę
Podał jej koszulkę i bokserki obserwując ją uważnie.
– Mam nadzieję, że będą pasować – zaczął się śmiać.
– Złośliwiec – wytknęła język drocząc się z nim. – A teraz pozwól mi się ubrać.
– Przecież nie przeszkadzam w niczym.
Podeszła bliżej, zatrzymując się dwa kroki przed nim z miną wkurzonej, poprzez którą mimo wszystko emanowało rozbawienie sytuacją.
– Skoro tak...
Założyła koszulkę, schyliła się by założyć bokserki bez zdejmowania ręcznika. Podciągnęła je upewniając się, że się trzymają i dopiero zsunęła ręcznik, oddając go Garethowi.
– I to wszystko?
– Spadaj – wyminęła go i pomaszerowała do kuchni, gdzie planowała zająć się przygotowaniem kolacji.

Wyciągnęła chleb, odnalazła w lodówce kilka rzeczy, które idealnie nadawały się na wieczorny posiłek i zaczęła robić kanapki nie zastanawiając się nad tym, czy taki posiłek przewiduje dieta piłkarza. Stanął obok niej wyciągając rękę po kawałek chleba z masłem i wędliną, który leżał już gotowy na blacie. Uderzyła go w rękę, dając wyraźnie znać, żeby nie przeszkadzał.
– Rządzisz się w mojej kuchni, ubrana w moje rzeczy, a w dodatku nie pozwalasz mi zjeść kawałka chleba?
– A coś do picia zrobiłeś? – zapytała odchodząc od tematu poruszonego przez Bale'a
Wskazał ruchem głowy na stolik, gdzie stał sok i szklanki do połowy niemalże wypełnione alkoholem.
– Drinka przed kolacją, a później przed snem?
– Znaczy się, że mogę zostać?
– Z wdzięczności za zrobienie kolacji.
Rzuciła w niego sałatą, którą miała w zasięgu ręki. Uchylił się, a warzywo upadło na krzesełko. Sięgnęła po jabłko.
– Dopóki nie rzucasz nożami jest dobrze – zaczął się śmiać. Opłukał sałatę pod bieżącą wodą i położył na blacie. – Napijmy się zanim skończysz.

Stali obok siebie ze szklankami w dłoniach i niemalże jednym duszkiem wypili zawartość szklanek, dopiero później popijając sokiem. Amber potrząsnęła głową czując mocny smak alkoholu.
– Drinki pije się łatwiej.
– I dłużej – zaśmiał się i odstawił szklanki. – Co powiesz na małą pomoc?
Nie protestowała, gdy stanął przy niej i układał pokrojone wcześniej warzywa. Ukradkiem obserwowała jego ruchy i umięśnione ciało, które prezentowało się idealnie, gdy miał na sobie tylko ręcznik. Odsunęła się trochę i usiadła na blacie.
– Dobrze sobie radzisz, nie myślałeś o innej karierze? – powiedziała z ironią i wybuchnęła śmiechem.
Podszedł do niej, stając między jej nogami, a rękoma opierając się o blat.
– Drażnisz się na obcym terytorium?
– Testuję cierpliwość.
– Nieskutecznie.
Nachyliła się nieco, by zrównać swoją twarz z jego.
– Jestem w tym kiepska – wyszeptała i popatrzyła mu w oczy.
Poczuła smak jego ust. Całował zachłannie. Ściągnął ją z blatu i postawił na podłodze. Czuła ciepło jego ciała pozwalając na wędrówkę dłoni po jej ciele. Odwzajemniała pocałunek za pocałunkiem.
– Wiesz, że nie powinniśmy – wyszeptała i wymknęła się z jego objęć wbijając wzrok w podłogę. 
– Nie jestem Sergio.
– Nie o to chodzi! Jesteś żonaty – wypowiedziała nie podnosząc głowy, wpatrując się we własne stopy. 
– Emma w tej chwili to żaden argument, więc główny powód do Sergio...
Westchnęła ciężko.
– Dlaczego tak uważasz?
– A sądzisz, że nie widać tego co jest między wami
– Nie ma nic – oburzyła się i podniosłą głowę. W jej spojrzeniu było widać wyzwanie, ale i jakiś smutek za czymś, czego nie mogła mieć.
– Kłamiesz. Zależy wam na sobie, choć żadne nie chce tego okazać wprost. Tęsknicie za sobą, a drobnymi gestami okazujecie sobie czułość. Gdyby nie uczucie do niego, nie odepchnęłabyś mnie...

Nie wiedziała co powiedzieć. W milczeniu przyglądała się Garethowi. W tej chwili przestała wszystko analizować. Zaskoczyła samą siebie całując go ponownie.
– Przypomnij mi, dlaczego się z tobą zaprzyjaźniłam? – wyszeptała mu do ucha pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
– Bo mogłaś się wygadać i zrozumiałem cię, nie negując twojej osoby, ani sposobu wyrażania siebie i swoich emocji, czy uczuć?
– Nasza przyjaźń właśnie staje się jeszcze dziwniejsza. Popieprzone jest to wszystko.
Poczuła, że to wszystko stało się jeszcze bardziej skomplikowane niż było. Tak, jakby wszystko działo się gdzieś poza nią, jakby była poza tym wszystkim. Czuła, że coś jej umykało.
– Więc chodzi o Sergio? – spytał, ponownie wracając do tematu.
Pokręciła głową.
– Nim pójdziemy krok dalej w jakikolwiek kierunku. Chcę byśmy byli ze sobą szczerzy, choćby i do bólu – stwierdziła pewnie trzymając dłonie na klatce piersiowej Garetha.
– Do tej rozmowy potrzebuję kolejnej dawki alkoholu...

Ze szklankami, butelką wódki i kartonem soku przenieśli się do pokoju wypoczynkowego. Włączyli telewizor na jakąś stację muzyczną. Usiedli naprzeciw siebie na dużej i wygodnej sofie, a Bale jako pierwszy zdecydował się zabrać głos. Nie chciał mówić o tym, co powiedział mu Sergio, ale w tej chwili przewartościował obie znajomości na korzyść tej z Amber.
– Pilar jest w ciąży – powiedział jednym tchem patrząc na dziewczynę siedzącą naprzeciwko, próbując odczytać jej reakcję.
Przymknęła na chwilę oczy próbując przetrawić tę informację. Tego się nie spodziewała.
– Zaczęłam wierzyć, że między Sergio, a mną może coś być – odpowiedziała. – Miała taką cichą nadzieję, ale widać... moje życie zmierza w innym kierunku.
Sięgnęła po szklankę wypełnioną alkoholem i wypiła jednym duszkiem. 

Dźwięk przychodzącej wiadomości rozbrzmiał z głośnika komórki Amber leżącej nadal na stoliku na tarasie. Na ekranie wyświetliła się wiadomość: "Gdzie jesteś? Nie mówiłaś nic o wyjściu. Czy wszystko w porządku? Oddzwoń." Niestety, nie miała możliwości się o tym dowiedzieć.

Całkowicie poddała się emocjom trwającej chwili. Była wściekła na Sergio, na Pilar i na cały świat. Było jej smutno i przeraźliwe źle. A z tymi negatywnymi emocjami mieszały się te pozytywne. Czuła się bezpieczna i doceniona. Każdy pocałunek, szept i dotyk Bale'a dawał jej ukojenie i malutką cząstkę radości.

Usnęła wtulając się w Garetha. Dawno nie usnęła tak spokojnie, czując ciepło drugiego człowieka.

* * *

Odwiózł Pilar do domu. Miło spędził w jej towarzystwie dzień, jednak im później było tym bardziej martwiła go nieobecność Amber. Z reguły informowała o wszystkich wyjściach, albo po prostu siedziała zamknięta w swoim pokoju. Tym razem było inaczej, po prostu wyszła z domu. Nawet nie wiedział, dlaczego tak bardzo przejął się brakiem jej obecności. Ani nie była z nim jakkolwiek związana. Była tylko współlokatorką, nic więcej.

Wybrał jej numer telefonu. Po pięciu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Spróbował ponownie. Znów bez odpowiedzi. Wysłał wiadomość. Co raz bardziej martwił się milczeniem z jej strony.

Mogła być wszędzie, więc gdzie była? 

1 komentarz:

  1. No i bardzo dobrze, że Gareth w końcu bierze sprawy w swoje ręce. :D A Sergio niech się w końcu ogarnie.

    OdpowiedzUsuń