wtorek, 13 czerwca 2017

– 4 –

Przestała patrzeć w kalendarz i liczyć upływające dni. Zdawała sobie sprawę, że prędzej, czy później będzie musiała spakować walizki i opuścić dom Ramosa. Wiedziała, że ma niewiele opcji na przyszłe życie – powrót do kraju, albo wynajęcie czegoś w Madrycie. Niejednokrotnie biła się z myślami dotyczącymi przyszłości, ale nie chciała dzielić się wątpliwościami z nikim, do czasu. 

Korzystała z ładnej pogody i wolnego weekendu. Leżała na trawie, gryząc zielone źdźbło spoglądała na odległy błękit nieba, chwilami przymykając oczy i marząc o tym, co mogło by być. Nie zwracała uwagi na ogrodników pracujących ciężko kilkanaście metrów dalej, ignorowała bzyczenie pszczół i szum fontanny. W ten sposób odpoczywała, choć było to też zwyczajne marnowanie czasu.
Odwracając się w stronę podjazdu podniosła głowę nasłuchując znanej melodii dzwonka telefonu. Sergio szedł w jej kierunku odbierając połączenie, zaszczycił kogoś krótką rozmową i wcisnął z powrotem telefon do tylnej kieszeni dżinsów. 
Zatrzymał się obok niej i usiadł na trawie. 
– Myślałaś o swoim domu? – odwrócił się w jej stronę, prostując nogi i wspierając się rękoma za plecami chcąc złapać kilka promieni słońca. Bo wiedział, że słońce zawsze poprawia humor.
Podniosła się do pozycji siedzącej i popatrzyła na niego pytająco. Nie bardzo wiedziała, co miał na myśli, choć spodziewała się, że prędzej, czy później dojdzie do tego typu rozmowy, kiedy będzie musiała mówić o przeszłości i o sobie.
– Mówiłam, że nie mam domu. Wszystko, co miałam zniknęło – odpowiedziała nie spuszczając z niego wzroku. – Po prostu, wiele prawdy jest w tym, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu. 
– Dlaczego nikt ci nie pomógł, nikt nie zaczął cię szukać, choć minęło tyle czasu?
– Po co ściągać sobie na głowę problem?
– Dlaczego uważasz, że to ty jesteś problemem?
– Ile jeszcze razy spytasz: "dlaczego"?
Widział, że broniła się, jak tylko mogła przed tym, by powiedzieć prawdę, by podać jakiekolwiek szczegóły. Nie nalegał, ale chciał, by ta rozmowa się odbyła. Tutaj i teraz.
– Ja nie mogę narzekać na swoją rodzinę. Wspierali mnie i wspierają nadal, choć jak wszyscy miewamy kłótnie i poważne sprzeczki, ale nie sądzę, by kiedykolwiek zostawili mnie samego.
– Moi rodzice nie żyją! – krzyknęła i skuliła się podciągając nogi pod klatkę piersiową. – Nie potrafię się porozumieć z rodziną. Nienawidzimy się. Wystarczy ci?
– Mówiłaś, że twoi rodzice pochowani się tutaj, w Madrycie, więc dlaczego nigdy nie chciałaś odwiedzić ich grobu?
Zacisnęła usta, oczy zaszkliły się sugerując, że jeszcze chwila, a Amber wybuchnie płaczem. Sergio poruszał najbardziej drażliwy temat, a przy tym najbardziej bolesny i przynoszący sporo negatywnych emocji.
– A pojechałabyś ze mną?
Skinął głową, jednocześnie przesuwając się bliżej dziewczyny i obejmując ją ramieniem. Jej wszystkie mięśnie spięły się, ale nie poruszyła się. Miała nadzieję, że on tego nie poczuł. Natomiast jego dotyk był jak ulga, jakby zdjął z jej barków ciężar wewnętrznego bólu.
– Powiedz gdzie i kiedy, a na pewno pojadę.
– Czy ty zawsze miałeś idealne życie?
– Naprawdę, chcesz wiedzieć...? – westchnął.
Pokiwała głową i oparła głowę na jego ramieniu. Wiedziała, że nie lubił mówić po angielsku, a już na pewno nie był fanem snucia opowieści w tym języku, ale jednak to zrobił. Sergio zaczął mówić o początkach kariery, o rodzinie i pierwszych kłótniach. Opowiedział o wpadkach i błędach, aż dotarł do bardziej aktualnych tematów: czerwonych kartek, kontuzji, menadżera i Pilar Rubio. Przedstawił wszystko jasno i obrazowo, opisał rozpad związku i tęsknotę. Amber widziała, że nie było mu łatwo, choć znajdował się w całkiem innej sytuacji życiowej niż większość ludzi.

Sergio nie był jednym z wielu, którzy mają pieniądze, karierę i wszystko, czego zapragnął. Sergio nadal był człowiekiem, który miał duszę. Stracił kobietę życia, pokłócił się z bratem odmawiając mu posady menadżera i czasem był zbyt wybuchowy. Miał nie tylko duszę, ale i serce. 

– Panie Ramos jestem pewna, że zawsze są i będą, jakieś problemy i komplikacje, ale u kogo, jak nie u pana mają się one wyjaśniać w sposób pozytywny. Wróżę panu same sukcesy, pełen miłości związek i dwójkę dzieci. – Uśmiechnęła się wstając z trawnika. Stanęła przed Sergio opierając ręce na biodrach. – A ja, być może, kiedyś też coś osiągnę.
Odgoniła od siebie wszystkie czarne myśli i zmieniła ton wypowiedzi, delikatnie zmieniając temat.
– Wystarczy trochę wiary, umiejętności i nieco więcej ciężkiej pracy, a czasem wystarczy zmiana wizerunku – puścił jej oczko.
– Sugerujesz, że mój wizerunek... Coś z nim nie tak?
– Nic nie sugeruję, ale czasem niewielkie zmiany mogą okazać się milowym krokiem w przód.
– Coś, jak to, że kiedyś miałeś długie włosy, a później je ściąłeś? – zaczęła się śmiać.
– Nie przypominaj. To nie był najlepszy wybór fryzury, ale przynajmniej byłem rozpoznawalny.
– Na zdjęciach wyglądałeś beznadziejnie – skrzywiła się podsumowując swoją opinię o jego dawnym image'u. – Nawet cieszę się, że nie poznałam cię w tamtym czasie.
– A teraz cieszysz się, że mnie znasz? – spytał nieco podchwytliwie patrząc na nią w dość intensywny sposób.
Uśmiechnęła się i milcząc odeszła w stronę fontanny. Usiadła na marmurowym murku i zanurzyła dłoń w chłodnej wodzie. Nie odpowiedziała mu nic, choć byłą gotowa wykrzyczeć, że cieszy się. Chciała dziękować, na przemian z okazywaniem radości. 
– Więc, jak? – podszedł do niej. 
– Cieszę się, że poznałam kogoś takiego. Przypadek postawił mnie przy drodze, którą akurat jechałeś.
– Sądzę, że los doskonale wie, kogo postawić na naszej ścieżce życia.
W spojrzeniu miała pytanie, którego nie wypowiedziała na głos. 

Nabrała wody w dłoń i ochlapała Sergio nie uprzedzając o swych zamiarach. Umiała odwracać uwagę. Zmieniała temat i uciekała od wszystkiego, co trudne do wypowiedzenia i wyjaśnienia. Kątem oka dostrzegła, jak Ramos kładzie telefon na trawie. Po chwili oboje znajdowali się w wodzie leżąc u podstawy fontanny. Śmiali się, jak małe dzieci. 

* * *

Siedziała na łóżku przyglądając się zawartości szafy, którą wywaliła na kołdrę przed sobą. Zastanawiała się nad tym, co powiedział Sergio. Po raz pierwszy, od wielu lat, zastanawiała się poważnie nad jakimiś zmianami. Może nie od razu nad zakupem sukienki w kwiaty, czy różowych balerinek, ale nad jakimś małym krokiem naprzód. Pomyślała o jaśniejszych dżinsach i bluzie, albo kilku koszulkach z kolorowymi nadrukami. 

Wychyliła się zza drzwi sypialni z zamiarem zlokalizowania dźwięków, które mogłyby ją nakierować na miejsce pobytu Sergio. Wyszła na korytarz i ruszyła w stronę salonu licząc chcąc poinformować o swoim pomyśle. Zatrzymała się przy schodach słysząc, jak Ramos mówi coś po hiszpańsku do telefonu trzymanego przy uchu, a później szybkim krokiem przechodzi pomiędzy pokojami. Zeszła ostrożnie na parter. Do jej uszu dotarł trzask drzwi i stłumiony dźwięk pracy silnika. Ramos właśnie gdzieś pojechał. 

Rozejrzała się po pokoju i kuchni, ale nie widząc żadnej informacji, ani niczego, co mogłoby wyjaśnić jego zachowanie zrezygnowana wróciła do swojej sypialni. Zrzucając ciuchy na podłogę wtuliła się w miękką kołdrę.

* * *

Nie spodziewał się takiego telefonu. Był przygotowany do tradycyjnego, co wieczornego biegu. Później planował szybki prysznic, kilka chwil przed telewizorem i odprężający sen. Ale jego plany wzięły w łeb. Odebrał połączenie mimo późnej pory. Głos Pilar, która odezwała się niemalże błagając o jego przyjazd zbił go z tropu. Nie miał pojęcia, czy coś się stało, czy to zwykła chwila słabości. Nie chciała wiele mówić, płakała, coś bełkotała i poprosiła o jego obecność. Nie zastanawiał się długo, być może nie byli już parą, ale dlaczego miały nie zareagować na prośbę, albo coś co bardziej przypominało błaganie?  W końcu kiedyś wiele ich łączyło. 

Zatrzymał się pod budynkiem, gdzie mieszkała od momentu rozstania. Wysiadł z auta i włączając alarm ruszył szybkim krokiem do windy. Wcisnął przycisk z numerem piętra i czekał, aż wysiądzie na korytarzu. Gdy drzwi się rozsunęły niemalże biegiem ruszył przed siebie dostrzegając uchylone drzwi mieszkania. Wszedł do środka szukając wzrokiem kobiecej postaci. Zamknął drzwi i zapalił światło w korytarzu nie zastanawiając się, co tutaj zaszło.

Pchnął pierwsze drzwi po prawej stronie, trafił idealnie, była to łazienka, a Pilar siedziała oparta o ścianę tuż przy sedesie. 
– Co się stało? – zbliżył się do niej. – Pilar. 
Otworzyła oczy i rozpłakała się. 
– Przepraszam... – wyszeptała.
Schylił się, by ją podnieść i zaprowadzić do pokoju. Wyglądała na słabą, zmęczoną i cierpiącą. Chciał znać sytuację.
– Co się stało? – ponowił pytanie i pomógł Pilar wstać. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie położył ją na łóżku.
– Nie chcę już wrócić do tego, co było. Nie chcę brać żadnych tabletek. A wzięłam... – płakała. – Zwróciłam wszystko. Przecież nie mogę być taka słaba. 
Pogładził ją po włosach. 
– Leż. Zajmę się tobą.

* * *

Siedziała w kuchni przeglądając prasę dostarczoną przez kuriera, w lewej ręce trzymała szklankę soku, jako dawkę witamin po spożytym śniadaniu. Słysząc kroki podniosła głowę znad artykułów, których i tak nie rozumiała. Sergio stał w progu. Dawno nie widziała go w takim stanie. Wyglądał, jakby wrócił z całonocnej, mocno zakrapianej imprezy. Chciała zapytać co się stało, ale on tylko pokręcił głową, by nic nie mówiła.

Bez słowa zsunęła się z krzesła i ze szklanką soku wyszła z kuchni zostawiając otwartą gazetę na artykułach dotyczących gwiazd Realu Madryt. Nie chciała na siłę dochodzić do tego, co miało miejsce. Choć była ciekawa, nie pytała. Odpuściła, bo wiedziała, że nie ma prawa wtrącać się w jego życie. Skoro nie podzielił się z nią informacjami o tym, co miało miejsce to wiedziała, że nie dotyczyło to jej. Przecież Sergio miał swoje życie i nie kręciło się ono wokół niej. Westchnęła wchodząc do pokoju kinowego. 

* * *

Rzucił się na łóżko nie myśląc o prysznicu i zbilansowanym śniadaniu. Leżał wpatrując się w biały sufit, jakby stamtąd miało spłynąć jakieś objawienie. Nie umiał wyjaśnić sobie wczorajszych wydarzeń. Znów był przy niej. Znów zatęsknił. Za nią. Za swoją Pilar. Ale czy to była ta Pilar Rubio, którą poznał kilka lat wcześniej? Tysiące myśli wirujące w jego głowie odeszły, gdy nadszedł zbawienny sen.

1 komentarz:

  1. Ugh, Sergio jest naiwny, jeśli sądzi, że to jest nadal ta sama Pilar, w której zakochał się kilka lat wcześniej. Nie chciałabym, żeby przez Rubio relacje Ramosa i Amber się pogorszyły, ale to chyba nieuniknione...

    OdpowiedzUsuń